Wakacyjne wyprawy oprócz nietuzinkowych ujęć przyniosły także problem – zakurzony, brudny sprzęt. O czym warto pamiętać czyszcząc swój aparat? Co możemy zrobić sami, a czego lepiej nie ruszać?
Czynność z pozoru prosta może czasami przerodzić się w koszmar, a w zasadzie koszmarem mogą stać się skutki nieumiejętnego dbania o sprzęt. Oczywiście nie musimy Wam przypominać, że aparat jest urządzeniem elektronicznym i jakikolwiek kontakt z wodą skończy się tragedią dla naszego portfela, z którego pieniądze wyparują szybciej niż ze słynnego bursztynowego parabanku. Zatem lepiej zaopatrzyć się w miękką ściereczkę, gruszkę z pędzlem do omiatania i zdmuchiwania pyłu, płyn do czyszczenia obiektywu i w zasadzie to pozwoli nam już działać.
Pierwszą czynnością jaką warto wykonać jest oczyszczenie korpusu z piasku, pyłu, kurzu. Do tego przyda się wspomniana wcześniej gruszka z pędzelkiem, którego delikatne niczym nić pajęcza włosie zmiecie drobinki kurzu, nie rysując powierzchni aparatu.
Obiektyw – tu sprawa wymaga odrobiny czułości bo szkło rzecz jasna łatwo porysować. Zaczynamy tradycyjnie od gruszki i pędzelka aby usunąć kurz. Jeżeli dotknęliśmy szkło obiektywu palcami, możemy być pewni, że pojawią się na nim nasze linie papilarne, bo skóra z natury jest tłusta, niekoniecznie tylko wtedy gdy jemy frytki z przyplażowej smażalni czy też przed chwilą smarowaliśmy plecy naszej ukochanej drugiej połówki kremem z mocnym filtrem. Tu przestroga dla złodziei obiektywów, którzy latem oczywiście grasują po wakacyjnych kurortach by zwyczajnie nie kradli bo to głupie, a jeśli już muszą to przynajmniej z wyczuciem i głową bo na obiektywie, który chcą później ożenić pierwszemu lepszemu pstrykaczowi mogą zostawić swój autograf, z pozdrowieniami rzecz jasna dla stróżów prawa. No ale zakładając, że nie jesteśmy złodziejami tylko zwyczajnie dbamy o nasz sprzęt to co musimy zrobić? A no oczyścić bardzo delikatnie (z większym wyczuciem niż w przypadku smarowania pleców ukochanej na plaży) oczyścić szkło za pomocą miękkiej ściereczki z mikrowłókien i specjalnego płynu do czyszczenia obiektywów. Pod żadnym pozorem nie może być to płyn do mycia okien, ściereczka do przecierania okularów czy alkohol. Ten ostatni przyda się do czego innego, oczywiście niezwiązanego z fotografią, ale ze wspomnianą już drugą połówką, no to czemu nie. Lepiej unikać też przecierania obiektywów chusteczkami higienicznymi czy bluzkami lub koszulkami. Są one dość szorstkie, a jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że na plaży zdjęliśmy koszulkę by przykuć uwagę plażowiczek na nasz tors, to ze 100% pewnością znajdą się na niej odrobinki piasku, który uszkodzi nasz obiektyw.
Podobnie rzecz się ma przy czyszczeniu ekranów LCD, na których będziemy przeglądać wieczorem w knajpie nasze fotograficzne rezultaty. A że wśród setek lub tysięcy zdjęć z pewnością, znajdą się takie, na których uwiecznione są wdzięki zachwyconych naszym torsem plażowiczek, no to ekran musi być czysty, po prostu musi.
No dobrze – przechodzimy do trudniejszych spraw, ale skoro już nieco rozgrzaliśmy się czyszczeniem korpusów i obiektywów, a korzystamy np. z lustrzanki a nie kompaktowej małpki, no to czas zająć się wnętrznościami aparatu.
Lustro to bardzo delikatna część aparatu i delikatniejsza od niego jest tylko matryca. Na lustrze także osadzają się drobinki kurzu, które możemy zauważyć w wizjerze. Zatem do dzieła. Znów delikatność będzie wymagana bo lustro łatwo zarysować, a nawet odkształcić lub zwyczajnie uszkodzić mechanizm podnoszenia co może doprowadzić nawet do totalnego unieruchomienia lustra i ze zdjęć nici. Z pomocą przyjdzie gumowa gruszka, którą wydmuchamy pył. Przed założeniem obiektywu warto tak samo oczyścić wewnętrzną soczewkę obiektywu i za pomocą płynu przeczyścić styki.
Teraz kolej na level hard czyli matrycę. Zrobiłeś/łaś świetne zdjęcie z pięknym niebieskim niebem, patrzysz a tu jakaś dziwna, nieostra czarna plamka. Zastanawiasz się co to za gatunek ptaka udało Ci się uchwycić. Mały, szybki. Powiększasz zdjęcie, przybliżasz już na maxa i co? Żadnych skrzydeł, dziobu i ogona. Jakaś mała część od przelatującego samolotu też nie może to być po upadła by na ziemię, a jeszcze kogoś by raniła. Też odpada. No i tu niestety okazuje się, że nasza matryca jest brudna. Matryca to rzecz święta, a jak wiadomo świętych rzeczy ruszać nie wolno bo spadnie na nas kara, a w tym przypadku będzie kosztowna – matryca do wymiany bo się ją zbezcześciło tłustymi placami po frytkach lub po kremie z wysokim filtrem albo nawet delikatnym jak nić pajęcza pędzelkiem do czyszczenia aparatu. Matrycy ruszać nie wolno. Jedyne co można to zdmuchnąć z niej pył bardzo delikatnym strumieniem powietrza np. z gruszki. Narzędzie trzeba też trzymać dość daleko od matrycy aby strumień powietrza był bardziej delikatny. Pod żadnym pozorem nie dmuchamy na matrycę bo zwyczajnie możemy na nią niechcący napluć. W ogóle czyszczenie matrycy lepiej pozostawić fachowcowi w serwisie sprzętu foto. Unikniemy w ten sposób stresu, a wiadomo, że w stresie czasami nic nie wychodzi. Czasami warto też przeczytać instrukcję obsługi aparatu. Może się okazać, że ma on funkcję czyszczenia matrycy, która w pewnym stopniu zadba o higienę tego ważnego elementu aparatu. A jak się dostać do matrycy? Zdejmujemy obiektyw, wchodzimy w funkcję uniesienia lustra, zwalniamy spust migawki o naszym oczom ukaże się matryca. Przy czym musimy mieć baterię lub akumulator naładowany na full.
Powodzenia!