Miesiąc z Xiaomi Redmi 4A – wrażenia szarego użytkownika

thumbnail

Telefony to moja pasja odkąd pamiętam, ale korzystanie z nich prywatnie to inna para kaloszy. Nigdy nie wziąłem smartfona z oferty sieci komórkowej i nigdy nie kupiłem urządzenia mobilnego powyżej 1000 złotych, dla użytku własnego. Testowałem liczne smartfony premium, które ceną przebijały mojego laptopa gamingowego. Bywało, że model zawstydzał wartością auto, którym jeździłem. Rynek mobilny jest szalony! Rozsądek istnieje, gdy twoje wydatki na dzieci i rodzinę zamykają tę przegródkę portfela, która dotychczas była zarezerwowana na hobby i gadżety elektroniczne. Będąc w takiej sytuacji, możesz trafić na jeden z modeli Xiaomi.

Po patetycznym prologu

Nie traktujcie tego, jak recenzję, których multum w naszym środowisku. Nie mam zamiaru również poddawać ocenie i porównaniu tytułowego modelu Chińskiego producenta. Suche fakty oraz praktyka, której brakuje recenzentom, będzie lepszą reklamą lub antyreklamą tego produktu, niż każda analiza krytyka, który zjadł zęby na 2-3-dniowym testowaniu urządzenia mobilnego. Najczęściej smartfon do testów jest po niecałym tygodniu zwracany do producenta lub sieci komórkowej, z którą współpracujemy. Testowanie i ocenianie elektroniki po 2-3 dniach jest idiotyzmem dzisiejszych czasów. Stary telewizor kineskopowy, który działa nieprzerwanie przez 20 lat to przykład produktu, którego krótka recenzja ma sens. Natomiast smartfony z tendencją do zwalniania i zacinania się po około 2-3 tygodni używania już nie.

Staram się być dokładny

smartfon
źródło: http://foter.com/

Xiaomi Redmi 4A trafił w moje ręce w chłodny dzień, który mimo wiosny w kalendarzu zapowiadał się na bliski śnieżnej zamieci. Model posiadam od około 6 tygodni i muszę przyznać, że używam go od tego czasu intensywnie. Zrobiłem ponad setkę zdjęć, zainstalowałem kilkanaście aplikacji, ściągnąłem i przejrzałem strony internetowe o łącznej ilości 3 GB danych i rozmawiałem przez 32 godziny. Napisałem też 212 SMS-ów i wysłałem 16 MMS-ów. Ładowałem go co ciekawe tylko 9 razy. Bateria jest w nim wyśmienita! Granie w Pokemon Go podczas drogi do pracy, przeglądanie internetu oraz fotek jest płynne i nie zjada cennej energii w sposób znaczący. Moje serce raduje aparat z funkcją HDR, który okazał się lepszy od mojego poprzedniego smartfona Samsunga Galaxy S3. Gdyby nie HDR, byłby to mierny półprodukt. Odwzorowanie kolorów funkcji HDR zaskakuje mnie przy każdym nowo-wykonanym zdjęciu. Nawet wyświetlacz, który w odróżnieniu od AMOLED Samsunga pozostawia wrażenie nieźle odwzorowującego barwy i co ważne jasnego w słońcu. Nie miałem do tej pory problemy z zacięciami aplikacji ani sytuacją, w której pamięć RAM wołałaby o hold-up podczas włączania wymagającego oprogramowania.

Narzekam na pierdółki

xiaomi
źródło: http://foter.com/

Zupa jest smaczna, ale trafił się w niej listek laurowy i kuleczka ziela angielskiego. Jak wiemy, te przyprawy nie nadają się do jedzenia i raczej usuwamy je z zupy. Takimi niespodziewanymi gośćmi w Redmi 4A jest katastrofalna szufladka na kartę SIM i MicroSD oraz brak jakichkolwiek słuchawek w zestawie. Iście „chińskie” (bez obrazy) rozwiązanie instalacji karty operatora i pamięci w telefonie oceniam na zero punktów. Można było opracować je inaczej, a tak mamy trudno dostępną dla użytkownika szufladkę, którą wyciągamy wykałaczką. W cenie 599 złotych nie spodziewałem się słuchawek klasy A, ale miałem nadzieję na podstawowy zestaw budżetowy. Nie było tam nic oprócz ładowarki i smartfona.

Półtora miesiąca ze smartfonem z chin pozwala mi sądzić, że jego żywot będzie na tyle długi, by jego następca był już urządzeniem z całkowicie nowej generacji sprzętu. Koreańczycy i Japończycy to mistrzowie elektroniki użytkowej, którzy rozleniwili się ustępując pola miliardowemu państwu, słynącemu z podróbek. Xiaomi zaskoczył mnie bardziej niż topowe marki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back To Top