Czasy, w których zacząłem swoje hobby, jakim jest granie w gry wideo, były nieprzyjazne zarówno pod względem dostępności medium, jak i rodziców. Przemysł growy był wart tyle, co kilka komputerów, na których pracowali ówcześni programiści. Oknem na świat wirtualnej rozrywki były czasopisma, które z czasem wzbogaciły się w pierwsze pełne wersje gier na płytach CD-R. Początki internetu w Polsce i rosnące piractwo spowodowały, że gier do wypróbowania było coraz więcej. Będąc już w dojrzałym mężczyzną z zapleczem doświadczeń i rodziną, wolę płacić za oryginalne gry, do których dostęp uzyskamy także przy pomocy abonamentu.
Najtańsze granie w historii
Mieszkając w dużym mieście, czuję się jakbym startował w wyścigu. Aczkolwiek jako jedyny jestem przykuty łańcuchem do kuli zwanej – zasadami. Doświadczenia z lat 90, które pod względem ilości gier i budżetu, będącego zerowym za czasów dzieciństwa, nauczyły mnie cierpliwości i dokonywania wyborów. Czasopisma z grami, które kupowałem raz w miesiącu, nauczyły mnie, że na niektóre tytuły trzeba poczekać. Wydanie 15-30 złotych miesięcznie było niezbyt dużym kosztem, a przecież były to pieniądze rodziców. Dlatego, gdy słyszę narzekania na koszt abonamentu Origin Access, dostaję dreszczy i mój poziom irytacji wzrasta. Kwota 14,99 zł za miesiąc lub niecałych 80 złotych za cały rok dostępu do platformy, która oferuje ponad 20 gier klasy AAA, jest śmiesznie niska. Najniższa w całej historii gier cyfrowych dostępnych w internecie na jakiejkolwiek platformie.
Dla jakiej gry warto wykupić dostęp
Mieszanka gier przygodowych, sportowych, wyścigowych oraz strzelanin i RPG trafi w gusta każdego gracza. Pisząc na temat opłacalności, będę opierał się na własnych przemyśleniach. I tak według mnie abonament Origin zwraca swój koszt miesięczny przede wszystkim tytułami takimi, jak: Fifa, Battlefield 4 w wersji Premium, nowy Need For Speed, Trylogia Mass Efect oraz Dragon Age Inkwizycja. Nie mam nic do nowego Battlefront-a, ale zarówno on, jak i często wymieniany Crysis to genialne tytuły na krótki czas. Właściwie nic nie stoi na drodze, by przetestować wszystko, co udostępnia w abonamencie Origin. Nie dawno dołączono do niego klasyki pokroju Wing Commandera i serii gier Ultima z dodatkami.
Wisienka na torcie – wczesny dostęp
Trafiłem na abonament Origin-a przez zapowiedź gry Need For Speed z zeszłego roku, która miała pojawić się 7-dni przed premierą w kilkugodzinnej wersji próbnej. Przed zakupem gry, chciałem być pewny, że zadziała na moim komputerze bez problemu i spełni moje wymagania związane ze sterowaniem. Dzięki wczesnemu dostępowi zamówiłem preorder ścigałki i nie żałowałem wyrzuconych w błoto pieniędzy. Wiele premier Electronic Arts jest udostępnianych w wersji Beta i przedpremierowej na 2-5 godzin dla każdego posiadacza abonamentu OA. Jednorazowa opłata 15 złotych za wypróbowanie tytułu, na którego premierę czekamy z wypiekami na twarzy, pozwala podjąć ostateczną decyzję zakupu lub rezygnacji. Obecnie gry na PC kosztują na premierę po 150 złotych. Rozsądnie wydać 15% tej ceny i nie żałować, że gra pokazana na zwiastunach jest abominacją produktu, na który liczyliśmy.